znalezione przez google. Podpis fotografa widoczny na zdjęciu. |
Coś pokręciłam i nie
umiałam zrobić bloga tak prywatnym jakbym chciała, dodawanie maili szwankowało,
udało mi się z dwoma osobami. S związku z tym wracamy do pełnej jawności.
Cóż mogę napisać? Jest
zimno. Cholernie zimno. Komunikacja miejska nawala. Efekty kilkumiesięcznej
kuracji żurawinowej poszły się kochać po dwóch dniach. Bardzo, ale to bardzo mi
się to nie podoba. Kupiłam sobie żurawinową bombę i mam nadzieję, że to uratuje
sytuację.
Dziś, z wręcz śmiesznym
opóźnieniem, ruszam na poszukiwanie śniegowców/eskimosek, zwał jak zwał. Są brzydkie,
nietrwałe, ale ciepłe.
Wczoraj mieliśmy grać, ale
z powodu kłopotów mieszkaniowych MG(wyrzucanie właściciela mieszkania przez
okno nie jest dobrym pomysłem!)do niczego nie doszło. Czekamy dalej. Za to spędziliśmy
całkiem sympatyczny wieczór, choć mam wrażenie, że kolega R. był nieco załamany
poziomem dowcipów(prawdę mówiąc, ja też. Kiedy kolega D.robi się frywolny to aż
strach się bać).