wtorek, 8 listopada 2011

Jesiennie

Jako, że mamy już jesień, znowu czytam Jane Austen. Tak wiem, to bardzo, ale to bardzo kiepskie usprawiedliwienie dla zapadania na całe wieczory w romansidła sprzed dwustu lat, ale co ja poradzę? Jestem zupełnie niedzisiejsza, uwielbiam Austen i Bronte, z chęcią nosiłabym suknię z gorsetem( niestety, w empirowej wyglądałabym jak w ciąży) i bardzo nie chcecie bym poruszała tu temat Wilde'a. No i uwielbiam herbatę.
Poza tym, te książki świetnie koją nerwy, oraz odsuwają frustrację na bliźnich. Jak chyba każdy, stykający się w swojej pracy z dużą ilością ludzi człowiek, mam ich czasem po dziurki w nosie.
Mąż postawił kotu veto. Na chwilę. Potem zmiękł, zwłaszcza gdy teściowie ogłosili brak sprzeciwu wobec kocich wizyt, ale poprosił o wstrzymanie się do urlopu świątecznego, żeby można było z kotkiem posiedzieć. Więc, o ile nie znajdziemy jakiejś kupki nieszczęścia na drodze, kocur pojawi się dopiero koło Nowego Roku.