poniedziałek, 27 czerwca 2011

Korporacyjny koszmar


Jesteśmy już w nowym biurze. Za plecami mam dwie drukarki, główny szlak komunikacyjny do kuchni, a także szefową. Koniec ze sprawdzaniem pogody na Interii. Dyskusji o temperaturze i ilości świeżego powietrza jeszcze nie ma, ale przeczuwam, że już niedługo…. Póki co, jakoś doszliśmy do porozumienia w kwestii świateł. Siedzę i wysycham na wiórek, klimatyzacja jest tu wyjątkowo zjadliwa.  
Na razie udało mi się rozpakować, znaleźć działające gniazdko sieciowe i poinstalować wszystko. Zmusić do pracy informatyka, który broni się przed tym rękami i nogami jeszcze nie, ale napuściłam na niego drugiego informatyka i liczę, że dojdą do porozumienia.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

57th co robiłam w weekend


Na segregowaniu, wyrzucaniu, odkrywaniu i zastanawianiu się, co z tym zrobić. Moi rodzice zamówili już meble do sypialni, po raz ostatni spałam w moim pokoju. Kolejny weekend spędzę już w łóżku gościnnym.
Porządki zabrały mi całą sobotę i pół niedzieli, z domu wyszłam dopiero, gdy już wyjeżdżaliśmy. Po raz kolejny odkryłam, że jestem strasznie sentymentalna- naprawdę żal mi było starych komiksów, numerów Kawaii, zeszytów z podstawówki i notatek ze studiów.  Ale że od teraz zamiast całego pokoju, mam dla siebie jedynie komodę, selekcja była brutalna. Ciuchy wywaliłam bez żalu, tak jak wszystkie suszone róże i kieliszki. Znalazłam za to wszystkie otrzymane przeze mnie listy, schowałam je bezpiecznie. Tak samo wszelkie prezenty(nawet karteczkę ze świąteczną Peleos, ha!).
Poszło mi tak sprawnie tylko dzięki pomocy Męża i Brata, którzy z wielkim poświęceniem wyrzucali  śmieci (głównie papiery, papiery i jeszcze więcej papierów), a przy tym mobilizowali do wytężonej pracy, a nie tonięcia we wspomnieniach.
Czy przeprowadzki dla wszystkich są takie ciężkie?